Wycieczki w Pieninach z cukrzycą. Galeria
Drugi dzień w Pieninach.
Pobudka o godzinie 7.30, śniadanie (cukier 87mg/dl.), pakowanie plecaka w którym nie może zabraknąć picia, batonów w razie potrzeby, glukometru, apteczki i innych rzeczy niezbędnych podczas wycieczki. Dzień zapowiada się długi i jeszcze bardziej męczący od poprzedniego, 11 godzin na szlaku i jedno schronisko „Trzy Korony” pod koniec całego dnia w słońcu. Ruszamy ze schroniska o godzinie 8.30 i jedziemy do Krościenka Nad Dunajcem (bazę obniżam o 50%) gdzie, odnajdujemy zielony szlak prowadzący na Sokolicę 747m.n.p.m.. Początek drogi jest prosty i biegnie asfaltową drogą przechodząca w szutrową wzdłuż rzeki Dunajec.
Po pół godzinie skręcamy w prawo i zaczynamy wspinać się w górę szlakiem który robi się coraz bardziej stromy, czym wyżej jesteśmy, i tak po 40min.
docieramy nad Przełęcz Sosnów do punktu zwanego Kazalnica, gdzie możemy odpocząć siadając na ławeczkach (cukier 140mg/dl.).
Po krótkim odpoczynku skręcamy w prawo na niebieski szlak i po 10-15min. jesteśmy przy bramce gdzie, kupujemy wstęp do Pienińskiego Parku Narodowego, koszt biletu wynosi 4 zł. i obejmuje również wejście na Trzy Korony (w tym samym dniu), więc warto go zachować. Ze szczycie Sokolicy rozpościerają się piękne widoki, a w dole widać rzekę Dunajec, która za zawija się między skałami porośniętymi drzewami.
To miejsce jest skaliste i ma metalowe poręcza dla ochrony przed upadkiem w dół. Z tamtąd wracamy do miejsca wcześniejszego odpoczynku (Kazalnica) podążając niebieskim szlakiem prosto na Przełęcz Sosnów 665m.n.p.m. z której zaczynamy wąską ścieżką zmierzać do góry zakosami na Czertezik 772m.n.p.m, a poźniej Czerteż 774m.n.p.m. mijając punkt widokowy. Następnie znajdziemy się na Sokolej Perci. Odcinek ten jest porównywany do Orlej Perci w Tatrach, lecz łączy je (moim zdaniem) tylko podobna nazwa, szlak ten jest dobrze ubezpieczony barierkami, kładkami, co sprawia przyjemność w pokonywaniu tego odcinka, sporo podejść i zejść po skałach (cukier na Ciemnym Wierchu który jest po drodze do Białych Skał 68mg/dl., więc musiałem posilić się dużym Snikersem i paroma łykami coli). Odcinek ten powinien zająć nam około 1-1.30godz. przechodząc koło Białych Skał 729m.n.p.m. Następnie kierujemy się w dół dochodząc do żółtego szlaku, gdzie mieliśmy szczęście trafić na starszą panią, która sprzedawała pyszny kompot i kozie mleko (polecam obydwa). Krótki odpoczynek na ławeczkach i teraz już żółtym szlakiem w prawo, dość szeroką drogą idziemy na Przełęcz Szopka 780m.n.p.m.,
i kierujemy się o w lewo na niebieski szlak który prowadzi nas na Trzy Korony, czas pokonania tego odcinka około 40min. Po drodze jest parę miejsc z ławeczkami, gdzie można odpocząć. Pod szczytem dochodzimy do budki, gdzie przedstawiamy wcześniej kupiony bilet i możemy już wejść na kładkę prowadząca na szczyt Trzech Koron 982m.n.p.m.
i jak wiadomo nie jest to najwyższy szczyt w Pieninach. Metalową kładką po schodach wchodzimy na szczyt z którego rozciąga się piękny widok na okolicę, Tatry i schronisko „Trzy Korony”.
Wracamy na szlak i zmierzamy w prawo w stronę Ostrego Wierchu i potem można w kierunku Zamek Pieniński Św. Kingi 20min. w jedną stronę i 25min. w drugą stronę.
W tym miejscu okazało się że jedna z osób ma uraz kolana i musiałem założyć bandaż elastyczny na kolano, który miał pomóc iść dalej. Z tego miejsca można iść od razu a prawo na zielony szlak 1,30godzin. Do schroniska „Trzy Korony”.
W schronisku można zjeść i napić się zimnych napojów (jedzenie przyzwoite i w normalnych cenach, toaleta za darmo jeżeli zamawiacie jedzenie). Cukier w tym miejscu 89mg,dl i parę łyków coli. Z pod schroniska skręcamy w lewo i dochodzimy do spływu Flisaków (60 zł. za osobę zależy od sezonu i miejsca wysiadki, polecam spływ może być miłym przeżyciem). Jeżeli nie zdecydujecie się n spływ, wtedy zmiwżamy do „centrum” i przez most przechodzimy na Słowację i możemy zajżeć do Czerwonego Klasztoru, który pięknie wygląda z Trzech Koronach, a następnie 2,30godz. powrót do schroniska wzdłuż Dunajca po stronie słowackiej.
Prawie cała trasa przebiega zasłonięta w lesie lub pod drzewami. Ten odcinek polecam na wycieczki rowerowe i nie żałuję że przebyliśmy ją pieszo, ponieważ widoki wynagradzają nam trud ostatnich kilometrów. Cukier 90mg/dl. Nareszcie pyszna kwaśnica i duże zimne picie.
Z przyczyn technicznych (uszkodzenia aparatu) korzystałem z foto Ani, Marka i Jacka. Polecam obejrzenia.
Wysoka 1050m.n.p.m.
Pieniny są bardzo malownicze i piękne. Pobyt w „Pienińskim Parku Narodowym” dodał mi energii do dalszego działania i pokonywania codziennych trudności.
Całą wycieczkę zaplanowaliśmy na trzy dni:
Pierwszy dzień.
Pierwszy dzień obejmował dojazd (z Rudy Śląskiej niedaleko Katowic) około4 godz., rozpakowanie się i pokonanie szlaku z schroniska „Orlica” ( pokój 8 osób, 22zł za osobę miła obsługa) na najwyższą górę w tym paśmie „Wysoką”1050m.n.p.m.. Cała trasa zajęła nam siedem godz. (tam i z powrotem), a do plecaka zapakowałem wodę 1,5l, colę 1l, 5 batonów, glukagon (drugi miała osoba z grupy), gleukometr. Podczas całej trasy mieliśmy jeden punkt gastronomiczny na Palenicy i schronisko „Pod Dorbaszką”.
Nie zapominajmy o glukagenie.
Wycieczkę zaczynamy od schroniska „Orlica”(poziom cukru przy starcie 99mg/dl. Więc jeden snikers i obniżenie bazy do 60%) i wchodzimy na niebieski szlak skręcając w lewo. Prowadzi on przez las dość ostro w górę około 30 min., po pokonaniu tego dystansu idziemy szeroką ścieżką za szlakiem aż dojdziemy do punktu widokowego na „Szafranówka” 742m.n.p.m. z kąt zobaczymy „Palenicę” i zjeżdżalnię grawitacyjna, oraz punkt gastronomiczny, mały sklepik i pitzzernię koło wyciągu (cukier 110mg/dl. Zjadam flaczki bez chleba i daję 3,5j. insuliny, obniżam bazę do 40%). Aby tam dojść trzeba kierować się żółtym szlakiem w lewo, a następnie po posiłku powrotem na niebieski szlak i tamtędy idziemy godzinę łatwą drogą przez łąki i lasy (cukier 137mg/dl.). Mijamy ostre porośnięte drzewami skały i wzniesienia. Następnie nasz szlak łączy się z żółtym który prowadzi na „Wysokie Wierch” około 20min., na szczycie jest punkt widokowy z którego powinniśmy przy dobrej pogodzie widzieć Tatry. My idziemy dalej niebieskim szlakiem i dochodzimy nad schronisko „Pod Durbaszką”, które znajduje się po naszej lewej stronie i powinniśmy zobaczyć je wcześniej z daleka. Możemy dojść do niego kierując się ścieżką przez łąki, lub dojść do kierunkowskazu znajdującego się po prawej stronie na drzewie i wtedy skręcić w lewo i kierować się w dół prosto na schronisko. (niespodzianka, cukier 191mg/dl podaję 2 jednostki insuliny i podnoszę bazę do 80%, trasa w tej części nie jest trudna i nie wymaga dużego wysiłku, w schronisku nie zjadamy posiłku tylko uzupełniamy napoje).
W schronisku możemy uzupełnić napoje, lecz ciężko o dobre jedzenie, można tam kupić zupy z paczki, kisiel minutka itd. Jest to tanie, lecz mało zachęcające.
Z schroniska wracamy tą samą drogą na szlak i idziemy dalej przez las gdzie zaczynają się ostre podejścia i zejścia na „Durbaszkę”942m.n.p.m., potem „Borsuczyny” 939m.n.p.m. i zejście do przełęczy „Stachurówki”.
Stamtąd pniemy się powoli do góry około 30min. częściowo po drewnianych schodach, koło poręczy, aż dochodzimy do metalowych schodów którymi idziemy coraz wyżej, mijamy punkt widokowy i ostatnimi schodami docieramy na szczyt z którego rozpościera się piękny widok (cukier 90mg/dl. Końcówka trasy dość wymagająca, zjadam snikersa, wypijam 2-3 łyki coli).
Powrót jest tą samą drogą, polecam jeżeli komuś czas pozwoli zejście na zielony szlak i przejście „Wąwóz Chomole” który znajduje się po lewej stronie. Podobno jest warty zobaczenia, nam niestety nie wystarczyło czasu. Mam nadzieję że opiszę go innym razem.
W schronisku wylądowaliśmy około 19.00, ja zjadłem Kwaśnicę z pieczywem (polecam), bazę po powrocie ustawiłem na 100% i cukier wieczorem był u mnie 110mg/dl. Następnego dnia rano, miałem 87mg/dl., normalne śniadanie, a potem dopiero insulina. Następny dzień będzie jeszcze bardziej wyczerpujący, biorąc pod uwagę że trafiliśmy na 35°C, jak w dniu na „Wysoką”.
Ten pierwszy dzień nie był trudny, lecz długi i bez możliwości dobrego posiłku, a w górach musimy się z tym liczyć. Nowy teren, nowe zwyczaje. To nie Beskidy, czy Tatry gdzie jest dobre zaplecze gastronomiczne i dużo schronisk, mało turystów po tej części Pienin. W zasadzie dobrze, ja nie lubię tłumów na szlakach. Pamiętajmy o dobrych zwyczajach prawdziwych turystów mówmy „dzień dobry, witam, cześć” na szlaku gdy spotkamy innych turystów, jest to praktykowane chyba tylko na szlakach europy środkowej, a przede wszystkim w Polsce.
W razie wątpliwości porozmawiaj ze swoim lekarzem diabetologiem.